czwartek, 29 października 2020

Odradzanie

 Życie nas rani. Nie da się tego uniknąć.
Uczymy się z tymi ranami żyć,
albo zabijają nas one na długo przedtem,
zanim w istocie umrzemy. 

J. Carroll

Powoli, każdego dnia umierałam. Ból w moim sercu, w mojej duszy nie pozwalał oddychać, oczy nie potrafiły zamknąć w sobie łez... Któregoś słonecznego dnia coś pękło. Rozbiło mnie i zabiło. Ból jakiego dotąd nie czułam nigdy. Ból jakiego sobie nie wyobrażałam. 

UMARŁAM

Nicość. Bezpłciowość, bezwiedność, bezradność w próżni w jaką wpadłam. Odetchnęłam jednak w niej z ulgą. Nie czując nic, nie musząc nic, nie walcząc, wegetując poczułam spokój. Chwilowy spokój, w którym uczę się na nowo oddychać, zbieram siły by odrodzić się, wstać,  poskładać się na nowo. Przecież sklejałam już siebie nie raz. Przecież byłam już zmysłową sarną, którą pokochał wilk. Byłam niedźwiedzicą, która siłą swoją i determinacją stała się matką. Byłam w końcu lwicą, która walczyła o swoje, była siłą macierzyństwa, która dbała o swoje dziecko. Byłam. Nie jestem. 

BĘDĘ

Nie dziś, jeszcze nie jutro... Może za jakiś czas. Lecz będę. Podniosę się, popatrzę na swoje blizny. Zaleczę rany, będę silniejsza. Silniejsza niż kiedykolwiek. Piękniejsza, waleczniejsza, bardziej kochana, pewniejsza siebie. 


ukradzione od RHADS



Followers