Musisz umrzeć kilka razy, zanim będziesz mógł naprawdę żyć.
Ch. Bukowski
W ostatni poniedziałek dostałam nowe życie. Ceną było to, że nigdy już nie dam życia nikomu.
Nie czuję się z tym źle. Pozbawiono mnie chorej macicy i jajnika. Nie czuję się mniej kobieca. Czuje się... W końcu sobą. Czuję, że moje ciało należy do mnie. Nie do choroby. Do mnie.
W poniedziałek skończył się fizyczny ból, wycięto tak wiele... Calutki ból! Choć w klinice byłam sama i dostawałam mocne leki, to po wyjściu nie wzięłam ani jednej przeciwbólowej. A radość? Dzizus, kurwa, ja pierdole! Mogę wszystko! Choć staram się nie przesadzać. Wszystko musi się zagoić. Czuje siłę i ogromną ulgę.
Czterdzieści tysięcy... plus dodatkowe badania. Wizyty... Nie żałuję ani grosika. W dobie tej chorej pandemii nie byłam tam sama. Lekarze świetni, empatyczni, a pielegniarki to Anioly! Nocą i dniem.
A gdy mogłam już wrócić do domu, czekał on u drzwi. Z prezentem na nowe życie. Trafionym i uroczym. Mala pamiątka, symbol takich kobiet jak ja.