wtorek, 5 października 2021

Siła kobiecości

 To zabawne… Lecz czuję się bardziej kobieca niż kiedykolwiek przedtem. Przed moją operacją w marcu bałam się,że mój świat zostanie poważnie zachwiany. W końcu istniało ryzyko wycięcia mi macicy i ostatniego jajnika. Gdy zabrakło mi pierwszego jajnika bardzo przeżywałam, czułam się pusta. Wybrakowana, niepełna… Udało mi się ostatkiem sił urodzić wcześniaka po czym stałam się więźniem własnych narządów - tych rodnych. Ogniska zapalne oplatały moczowody, nerwy krzyżowe, mięśnie brzuszne… Nie wiedziałam nawet jak bardzo jest poważnie. I podpisałam zgodę na wycięcie wszystkiego co trzeba wyciąć. 

Najważniejsze dla mnie po wybudzeniu z operacji było to czy wycięli macicę. Wycięli. Wycięli wraz z jamnikiem, szyjką i innymi rzeczami. Czułam ulgę. Poszłam spać spokojnie a kolejnego dnia wstałam z łóżka i chodziłam prosto, prosto! Bez świadomości,że wcześniej tego naprawdę nie potrafiłam. Nie myślałam wtedy o tym czy jestem pusta, czy mniej kobieca. Ja byłam wolna. Wolna. Po prostu wolna. Z każdym dniem zaczęłam dziękować lekarzom za to, że się mną zajęli. 

Myślę,że nie ja jedna jednak miałabym myśli „a co teraz z seksem?”… Z kobiecością? W końcu została tylko pochwa i łechtaczka a cała reszta… Bałam się. Czy może seks będzie nie przyjemny, czy jeszcze po operacji może być za wcześnie. Gdy dostałam zielone światło zbierałam się do tego jak dziewica bez przekonania. I na nowo odkryłam czym jest orgazm i seks. Było cudownie, jak jeszcze nigdy. Duże zaskoczenie, w końcu moje życie seksualne nie było ubogie. Stałam się kobietą. Nie kobietą/ żoną, która może urodzić. Nie. Kobietą, kochanką. Kobietą, która kocha się ze swoim mężczyzną tylko dla przyjemności. Bez czegokolwiek dodatkowego. 

I jeśli ktoś myśli, że „fajnie, ale bzykanie bez konsekwencji nie jest czymś boskim”. Nie. Lepiej mieć tą możliwość, ale nie za wszelką cenę. Nie tylko seks i orgazmy. Mam też dzięki temu cudowne macierzyństwo. Tak, tak. Macierzyństwo. Mogę skupić się na swoim synku, bawić się z nim, dbać o niego bez ciągłego bólu, zmęczenia i zrzucania obowiązków na męża. Pogodziłam się z tym, że to będzie moje jedyne dziecko (procedury adopcyjnej jak i zostanie rodzicem zastępczym w naszym przypadku jest także skreślone/ nie przejdziemy procedur, próbowaliśmy…). Jestem wdzięczna sobie, swojej wewnętrznej sile, że udało mi się. Oraz temu co nade mną czuwa. To i Jego zasługa. 

Ostatni tydzień miałam cięższy… Lecz jestem wdzięczna za nowe możliwości. Moze nie jest kolorowo… Mimo to mam możliwość spełniania się, jako matka, żona, kochanka, pracownica. Mogę spełniać swoje skryte marzenia, mogę próbować różnych, nowych rzeczy. Czuję pewnego rodzaju spokój, ale i moc. Moc swojej wewnętrznej kobiety. Tej która jest pewna siebie, uparta, piękna i potrafi postawić na swoim, zadbać o siebie i swoich bliskich. 

Ps. Kobiety bez macicy nazywane są syrenami. 

Ps2. Wiecie jakie miałam zdziwko, gdy lekarz powiedział, że szyjka zrasta się z pochwą i mam kilkanaście guzów w tej konfiguracji? :P 

7 komentarzy:

  1. Bardzo odważny i dojrzały post. Myślę, że pomaga zadumać się nad kobiecością i spojrzeć na nią z innej perspektywy. Jesteś świadomą kobietą, kochasz i smakujesz życie. Wzruszyłaś mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) potrzebowałam to napisać. Uporządkować tą myśl.

      Usuń
  2. Kobiecość to nie macica, tylko to jak Ty się czujesz :)
    A Ty jesteś jak najbardziej kobieca :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :* dojrzewam ( chyba dzięki menopauzie - zobowiązuje 😂) do wielu rzeczy. Choćby właśnie do definiowania siebie poprzez moje odczucia i uczucia. Nie przez organy i chorobę.

      Usuń
  3. kobiecość mieszka w głowie, a nie w macicy :) To my o niej decydujemy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawa za postawę! Kobiecość to nie tylko narządy rozrodcze, ale przede wszystkim nasze własne JA. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Followers